Geoblog.pl    majka    Podróże    Chile, Argentyna, Boliwia. Ziemia prawie ognista.    W trek - dzien czwarty
Zwiń mapę
2013
23
mar

W trek - dzien czwarty

 
Chile
Chile, Lago Nordenskjöld
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 18141 km
 
Wszyscy ustawiaja budziki przed siodma, aby zdazyc na wschod slonca rozswietlajacy grzebien Torres del Paine. My nie. Spimy z premedytacja i czekamy, az troche sie ociepli. W nocy znowu padalo, boimy sie pogorszenia pogody.

Do punktu widokowego jest okolo 45 minut stromego podejscia. Spowalniam marsz walczac z uczuciem kolki w brzuchu. Wierzcholki szczytow czesciowo gina we mgle. Kropi deszcz. Zalujemy, ze nie bedzie dobrej widocznosci. Stopniowo gory sie odslaniaja, a miedzy nimi blekitna laguna. W mglistym otoczeniu, z obnizona podstawa chmur, wyglada to zjawiskowo. Zgodnie twierdzimy, ze jest to widok wart trzech dni tulaczki.

Zbiegamy do bazy, zwijamy namiot i ruszamy w droge powrotna. Czujemy bol miesni i stop, potegowany waga naszych plecakow. A moze to tylko zludzenie, bo przeciez zjedlismy wiekszosc zapasow zywnosciowych, wiec powinny wazyc mniej. Idziemy bez przerwy przez pierwsza godzine. W Chiloe zjadamy czekolade, lapiemy gleboki oddech i wracamy na szlak. Po dwoch godzinach docieramy do hotelu Torres, gdzie bogaci ludzie przyjezdzaja na noc nacieszyc oczy gorskim widokiem. Rozkladamy na uboczu kuchnie polowa i robimy obiad.

O czternastej podjechal autobus. Kierowca zerkal w nasza strone, nie dowierzajac najwidoczniej, ze nie biegniemy w jego kierunku. Jako jedyni zdecydowalismy sie isc pieszo kolejne siedem kilometrow. Szlismy bardzo ladna trasa z widokiem na gory i kolyszace sie, zlote trawy. Na wzgorzach pasly sie wikunie. Przemek dojrzal skrot - droge konna, ktory oszczedzil nam kilka kilometrow pieszo asfaltem. Mimo wszystko droga byla dluga, a nasze stopy przyplacily to odparzeniami. Pocieszylismy sie nalewka z zurawin, ktora przed wyjazdem wykradlam z domu rodzicow.

Pare minut po szesnastej pod brame Laguna Amarga podjechal autobus. Mielismy rezerwacje, wiec nie obawialismy sie braku miejsc. Bilety kupilismy jeszcze w Puerto Natales (Always Glaciers, 22500 pesos = 150zl), bo zalezalo nam na bezposrednim polaczeniu z El Calafate w Argentynie. Wkraczamy w waskie gardlo naszego wyjazdu. W razie niepowodzenia (ryzyko jest niestety duze), spoznimy sie na samilot z Balmacedy do Puerto Montt.

Kierowca upchal wszystkich turystow, ale trzeba pamietac, ze jest juz po sezonie, wiec nie bylo ich duzo. Zdecydowana wiekszosc cofnela sie do Puerto Natales (7000 pesos), by nastepnego dnia zlapac autobus do El Calafate (kolejne 13000 pesos). My niewiele wiecej doplacilismy, a bedziemy tam dzien wczesniej.

Do granicy dojechalismy bardzo szybko. Rozkoszowalismy sie kazdym kilimetrem bez plecaka na plecach i butow na stopach. Formalnisci na granicy bylo znacznie mniej, niz w przypadku wjazdu do Chile. Zastanamiam sie, czy absurdalne przeswietlanie bagazu na kazdym, nawet najmniejszym przejsciu granicznym, nie jest podyktowane sasiedzkim konfliktem. W biurze imigracyjnym groze budzily tablice ogloszen, zawierajace zdjecia zaginionych turystow i portrety pamieciowe przestepcow.

Na pierwszy rzut oka Argentyna wydala mi sie ciekawsza - andyjskie wierzcholki i blekitne jeziora - ale po kilku godzinach drogi krajobraz stal sie monotonny i przewidywalny.

Dojechalismy do El Calafate o dziesiatej wieczorem. Na obrzezach miasta czekal bus, gotowy rozwiezc wszystkich do ich miejsc noclegowych. Kierowca zazartowal sobie z nas i podjechal pod ekskluzywny hotel prowadzony w palacu. Kazdy spojrzal po sobie - kto tu wysiada? Nikt nie wysiadl, a pozornie zaskoczony kierowca wycofal samochod podsmiewujac sie pod nosem.

Rozbilismy sie na kempingu przy ulicy Jose Pantin (40 pesos arg. = 35zl). W recepcji pracowal chlopak, ktorego dziadek byl Polakiem. Rozmawial z nami jak z dawno niewidziana rodzina. Niedlugo rusza w podroz pociagiem do Boliwii i Peru. Cena, ktora placi za bilet kolejowy, wydaje sie ulamkiem tej za autobus. Moze kolejni podroznicy powinni sie tej opcji przyjrzec.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Mario
Mario - 2013-03-28 20:41
No to Witamy w Argentynie, i czekamy na dalsza relacje i jakies Foty...
 
 
majka
Maja Czarnecka
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 142 wpisy142 157 komentarzy157 1148 zdjęć1148 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
13.09.2014 - 04.10.2014
 
 
09.02.2012 - 04.03.2012