Tradycyjnie na koniec wrzucę kilka przykładowych cen:
450 ISK = 12zł – chleb
400 ISK = 10zł – najtańszy słoik dżemu
250 ISK = 7zł – 0,5l jogurt
350 ISK = 9zł – 0,5l skyr, twarożek
200 ISK = 5zł – 1l soku pomarańczowego
110 ISK = 3zł – narodowy prasowany chleb, 5 sztuk
150 ISK = 4zł – twix, snickers
250 ISK = 7zł – kawa na stacji benzynowej, można brać dolewki
500 ISK = 13zł – frytki
850 ISK = 22zł – hamburger
100 ISK = 3zł – puszka 0,5l coca coli
260 ISK = 7zł – hot dog
1200 ISK = 31zł – zestaw fast food z piciem
850 ISK = 22zł – piwo 0,5l w knajpie
4000 – 7000 ISK = 100 – 180zł – kolacja w restauracji
1500 ISK/kg = 39zł – jagnięcina
1000 ISK/kg = 26zł – salami
1000 ISK = 26zł – prom na wyspy Vestmann z Bakki
3950 ISK = 102zł prom z Fiordów Zachodnich na półwysep Snaefellsnes
3600 – 4200 ISK = 93 - 109zł – nocleg w hostelu w pokoju 6-cio osobowym
850 – 1200 ISK = 22 – 31zł – nocleg na kampingu za osobę
400 ISK = 10zł – prysznic, 5 minut ciepłej wody
27 ISK = 0,70zł – w przybliżeniu pokonanie 1km autobusem!
195 ISK = 5zł – 1l benzyny
1000ISK/h = 26zł – godzina Internetu
Islandia nie jest miejscem dla wszystkich. Z trudem znajduję osoby wśród znajomych, które cieszyłyby się wyjazdem do tego kraju. Dla mnie osobiście jej charakter najlepiej widoczny jest w górach, które potrafią zmieniać się nie do poznania na przestrzeni zaledwie kilku kroków. Spędziłam tam niezapomniane chwile przepychając się z własnym zmęczeniem, odświeżając poglądy na kluczowe dla mnie sprawy oraz wkraczając na ścieżki osób, do których tak łatwo się przywiązywałam.
Przejechałyśmy 2760km z przypadkowymi ludźmi, którzy byli na tyle otwarci, by zatrzymać samochód i wpuścić nas do środka. Miałyśmy 61 kierowców i średni czas oczekiwania na każdego z nich – 29 minut. Mimo, że wypatrywanie samochodów zajęło nam łącznie 29 godzin, a czasem nie odniosło skutku powodując zmianę planów, nie wyobrażam sobie lepszego sposobu poznawania ludzi. Islandczycy są narodem słabo widocznym, pochowanym w swoich rodzinnych kątach. Podróżując wynajętym wozem nie należy spodziewać się zbyt wielu okazji odkrywania ich ufnego charakteru i zaspokajania wszechobecnej ciekawości. Cieszę się, że miałam szanse wpuścić ich na chwilę do swojego życia.
Na Islandii przypadkowo (lub nie) zrodziła się we mnie myśl, aby kolejne swoje kroki skierować w stronę Mongolii i poznać ją podróżując konno. Mam nadzieję, że właśnie z tego miejsca będę pisała za rok!