Geoblog.pl    majka    Podróże    Korsyka. Boso, ale w ostrogach.    W starym gaju oliwnym
Zwiń mapę
2014
23
wrz

W starym gaju oliwnym

 
Francja
Francja, Bonifacio
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1572 km
 
Noc przebiegła nam całkiem spokojnie, mimo że nad ranem czoło Hani na nowo się rozpaliło. Wstała jako ostatnia i nie chcąc tracić więcej czasu zabrała się za łobuzowanie. Nam nie było jednak do śmiechu. Otoczyły nas ciemne chmury, w ziemię uderzył piorun. Liczyliśmy sekundy, które upłyną nim dobiegnie do nas dźwięk. Trzy kilometry. Chcieliśmy schować się w opuszczonym domu, ale Przemek ocenił, że zanim rozpada się na dobre, dotrzemy już do innych zabudowań. Ruszyliśmy więc w stronę Bonifacio. Deszcz dogonił nas w małym miasteczku Pianatolli-Caldarello. Szczęśliwie schroniliśmy się pod wiatą sklepu SPAR, gdzie rozbiliśmy tymczasowy obóz. Hania brykała na kocu i bawiła się drewnianym wężem, a w między czasie wyjadała nam bagietkę i jogurty. Ludzie zagadywali do nas, narzekali na pogodę i pocieszali, że o szesnastej na pewno się rozpogodzi. Nie chcieliśmy czekać tak długo, więc wyciągnęliśmy z sakw zapomniane już kurtki przeciwdeszczowe i spodnie, rozwinęliśmy folię ochronną na przyczepkę i ruszyliśmy dalej.

Z radością mijałam znak z nazwa Bonifacio, bo oznaczał on, ze po czterystu dziesięciu kilometrach ciężkiej górskiej trasy dotarliśmy na południe. Co więcej, powrót zaczniemy o jeden dzień wcześniej, niż zakładaliśmy w najbardziej optymistycznym scenariuszu. Żałowałam tylko, że przyszło nam zwiedzać Bonifacio przy tak kiepskiej pogodzie. Miasto jest bardzo malowniczo położone, na klifach. W części dolnej znajduje się port, milion kawiarni i restauracji, zatłoczone parkingi. W górnej forteca i cmentarz. W każdej uliczce tabuny turystów. Wjazd do górnego Bonifacio kosztował nas wiele wysiłku, jednak szybko odnieśliśmy wrażenie, że brakuje tam dla nas miejsca. Ludzie złościli się na nas schodząc nam z drogi i kierowali nas na dół. Nam też nie sprawiało to przyjemności, więc odpuściliśmy sobie dalsze zwiedzanie, nie wchodząc nawet na główny punt widokowy miasta. Może gdyby pogoda była ładniejsza mielibyśmy więcej samozaparcia.

Dalsza droga była monotonna, nudna i niebezpieczna. Duże natężenie ruchu i mijające nas z zapasem kilku centymetrów samochody, ostatecznie utwierdziły nas w przekonaniu, ze trzeba pokusić się o powrót centralną częścią wyspy. Było jeszcze wcześnie. Cieszyliśmy się, że niedługo rozbijemy obóz i trochę odpoczniemy przed jutrzejszym podjazdem na prawie tysiąc metrów. Niestety, Przemek złapał gumę i musieliśmy stanąć. Miejsca na nocleg szukaliśmy niecierpliwie i na ogólnym wyczerpaniu całej rodziny. Skręciliśmy w boczą ulicę, jak się okazało drogę do prywatnej posesji. Właściciel przejeżdżał obok nas samochodem. Wyjrzał przez okno i przestrzegł nas przed agresywnymi psami. Zapytałam, czy możemy zatrzymać się na noc w lesie - nie widział przeszkód. Rozbiliśmy więc namiot w starym gaju oliwnym, który swoim urokiem rozleniwiał nas i zachęcał do pozostania na dłużej.

Hania nadal gorączkuje. Podczas kąpieli była spięta i targały nią dreszcze. Jeżeli sytuacja się nie poprawi, jutro wezwiemy lekarza.

----------------
Na liczniku: 57 kilometrów.
Wymiana dętki: 1.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
pamar
pamar - 2014-12-11 13:35
Oj, szkoda Malutkiej. Czytam dalej, mam nadzieję, że sama wydobrzeje
 
 
majka
Maja Czarnecka
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 142 wpisy142 157 komentarzy157 1148 zdjęć1148 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
13.09.2014 - 04.10.2014
 
 
09.02.2012 - 04.03.2012