Poznany na lotnisku w Brukseli mężczyzna wyglądał tak niepozornie. Blady, okulary na nosie, wystający brzuszek… Rozmowę zaczęliśmy na tematy zawodowe, które dla całej naszej trójki się pokrywały. Mężczyzna przez wiele lat wdrażał w Polsce systemy informatyczne. Gdy stał się specjalistą w tej dziedzinie, zaczął rozglądać się za czymś innym, alternatywnym, jak na przykład... diamenty!
Jego historie były dla nas jak bajka na dobranoc – słuchaliśmy z zachwytem. Jako znawca tematu potrafi rozpoznać, skąd dany diament pochodzi. Opowiadał o samej obróbce, drobnych oszustwach, którymi można kamień „poprawić”, o barwach, które potrafią przybierać (okazuje się, że diamenty występują w każdej barwie!). Aż w końcu o giełdzie w Antwerpii, o długoterminowych inwestycjach, na których nie można stracić, o kolekcji żony… Temat jest fascynujący. Z rad na przyszłość powiedział, że sensowny pierścionek zaręczynowy powinien mieć 0,7 karata i pod żadnym pozorem nie wolno go nosić i jednocześnie zmywać naczyń.
Taki niepozorny z wyglądu człowiek…