Geoblog.pl    majka    Podróże    Islandia. Zrodzona w ogniu, wyrzeźbiona lodem    Gorace zrodla Landmannalaugar
Zwiń mapę
2010
09
sie

Gorace zrodla Landmannalaugar

 
Islandia
Islandia, Landmannalaugar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2971 km
 
Gdy tylko pierwsze samochody przemknęły drogą, zwinelismy namiot i ustawiłyśmy się w kierunku Landmannalaugar. Moze slowo "droga" to za duzo powiedziane, bardziej blotnista miedza. To bylo calkowite odludzie, oprocz nas nikogo. Zatrzymala sie para Niemcow. Mieli nas podwiezc kilka kilometrow, ale jak tylko uslyszalysmy, ze zamierzaja zdobyc szczyt Hekli, blysk zapalil nam sie w oczach. To jest wlasnie rewelacyjne, ze plany wywracaja nam sie na glowe w sekunde, moze dwie.

Wejscie na szczyt nie bylo trudne, ale mialysmy jeden powazny problem - brak wody. Juz dzien wczesniej dozowalysmy sobie kazdy lyk, bo woda z rzeki nie nadawala sie do picia (sadzilysmy, ze bedzie). Pomalu stawalo sie to moja obsesja i nie moglam juz o niczym innym myslec (tym wieksza obsesja byl fakt, ze przed wyjazdem kupilam sobie puszke coli, wstawilam do lodowki i jej nie wypilam - wciąż widziałam ją przed oczami).

Po drodze trafilysmy na kotline, w ktorej zalegal snieg. Dorota obawiala sie, ze zejscie tam nie jest bezpieczne, ale ja nie widzialam innego wyjscia. Zeszlam tam i zgarnelam zmarzniety lod do butelki. Smakowal wspaniale!

Widoki podczas wchodzenia byly zachwycajace. Czarne bezkresne pola. Morze zastyglej lawy, gdzie jeszcze widac ostatnia fale, ktora nie zdazyla rozbic sie o ziemie. Dyszaca z ziemi para - wszystko, jak przedsionki piekiel.

Fajnym zwyczajem na Islandii jest zostawianie na szczycie drobnych prezentow dla turystow. Byla tam metalowa puszka z ksiegą gosci, batonikami i innymi drobnymi rzeczami.

Na szczyt opadla mgla wiec niewiele widzialysmy. Schodzac niemal natychmiast zgubilysmy szlak i zaczelysmy osuwac sie po kamienistej scianie. W tym momencie oddech mi przyspieszyl, zrobilo sie nieciekawie. Pomijajac nasze wlasne bezpieczenstwo, osuwajace sie spod naszych stop kamienie mogly spowodowac lawine i zagrozic ludziom na dole. Postanowilysmy wracac na gore mimo zmeczenia. We mgle nic nie bylo widac. Kilka razy wolalam kogos, aby ustalic gdzie przebiega szlak, ale pozostalo to bez odpowiedzi. Nagle mgla podniosla sie tak szybko, jak wczesniej opadla i wylonila sie z niej grupa ludzi, w tym nasza para Niemcow. Mieli GPS, wiec unikneli tych dodatkowych wrazen.
W drodze powrotnej wzielam jeszcze zapas sniegu do picia.

Para Niemcow za wszelka cene chciala nam pomoc w naszej wloczedze. Zatrzymali samochod, ktory przemierzal to odludzie w interesujacym nas kierunku. Nie mieli miejsca, bo wiezli juz dwoch autostopowiczow, jednak po chwili zrobil sie rumor, krotka narada i nasze rzeczy juz byly pakowane do srodka. W ten sposob nasze drogi przeciely sie na dluzsza chwile z Ericiem (Kanada) i Simonem (Niemcy).

Para Islandczykow chciala przystanac nad wodospadem w okolicach Raudfossafjoll, wiec chętnie wybralismy sie z nimi na dwugodzinny spacer. Tutaj wszystko bylo zielone, choc krajobraz nadal przypominal powierzchnie innej planety. Co wiecej, kierowca opowiedzial nam historie zwiazana z czlowiekiem, ktory jako pierwszy stanal na Księżycu - Neilem Armstrongiem. Zanim jego rakieta zostala wystrzelona w kosmos, cala ekipa astronautow zostala przywieziona w te okolice, aby cwiczyc sposob poruszania sie po tego typu terenie. Jego zona natomiast pokazala nam islandskie drzewa, ktore maja zaledwie 1,5cm wysokosci (sprawdzilo sie wiec znane powiedzenie, ze jezeli zgubiles sie tu w lesie, musisz sie wyprostowac :)) i zaspiewala stara narodowa piesn.

Do kampingu Landamannalaugar dotarlismy o zachodzie slonca, czyli kolo 22:00. Zachody trwaja tu kilka godzin. Kamping byl polozony w cudownym miejscu, otoczonym przez pastelowe pomaranczowo-czerwone pulchne pagorki (przypominaja mi kocie lapy), jeziora, zielone szczyty. Zjedlismy razem kolacje zapoznajac sie przy okazji z grupa Francuzow: Olivierem, Guillaumem i ich dwiema kolezankami. Mimo chlodnego wieczoru kazdy z nas przebral sie w stroje kapielowe i wskoczyl do goracych zrodel. To bylo fantastyczne! Woda w niektorych miejscach osiągała temperature 50'C, trudno bylo wytrzymac. Przynioslam zabrana z Polski butelke i w tym niebanalnym klimacie, jak podczas kazdego wyjazdu, zacieralismy granice miedzy naszymi krajami. Wspanialy wieczor.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
majka
Maja Czarnecka
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 142 wpisy142 157 komentarzy157 1148 zdjęć1148 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
13.09.2014 - 04.10.2014
 
 
09.02.2012 - 04.03.2012