Ostatni odcinek naszej gorskiej przygody wynosil 14km i konczyl sie w Porsmork. Eric odlaczyl sie od druzyny i wyruszyl wczesniej z kolegami z Francji. Chcieli ambitnie pokonac cala trase do Skogar, ktorej my nie mialysmy w planach. Nasze drogi mialy sie ponownie przeciac w Skaftatell, los jednak wielokrotnie nas pozniej zaskakiwal.
Ostatni odcinek byl chyba mniej zachwycajacy, niz pozostale. Robilismy malo przerw, co plecy odczuwaly podwojnie. Pogoda tez nas nie rozpieszczala, chowajac wszelkie pocieszajace widoki za mgla.
Na tej trasie przekraczalismy najtrudniejszy odcinek rzeczny, w ktorym Thorstur musial nam nieco pomoc. Myslalam, ze chce, abym patrzyla sie w rzeke, co tez staralam sie robic. Oczywiscie bylo to nieporozumienie, od ktorego krecilo mi sie w glowie i tracilam rownowage. Na szczescie nie upadlam, dzieki czemu mam tych kilka rzeczy w plecaku suchych.
Porsmork to maly kamping, skad mozna wydostac sie tylko autobusem. Podwozie autobusow jest specjalnie przystosowane do... jazdy srodkiem 25metrowej rzeki. Nie ma tutaj drogi, dlatego nawet samochody terenowe w zasadzie tu nie docieraja.
Milym plusem tego miejsca byla duza jadalnia, w ktorej palily sie swieczki i bylo cieplo. Zjadlysmy tam kolacje (to, co zawsze), patrzac z zazdroscia na polmisek plackow, ktore miala serwowane grupa siedzaca przy stole obok. To smieszne, jak rzeczy, ktorych brakuje, potrafia opetac mysli. Nie docieralo do mnie, jak ci ludzie moga nie rzucac sie na stojace przed nimi smakolyki :)