Poranek przywital nas pieknym sloncem. Chcialabym zawsze widziec taki obraz, gdy otwieram drzwi domu - spokojny granatowy ocean, brazowo-zielone klify, blekitne niebo. Dzis rano moglam powiedziec, ze wystarczy mi to, co mam.
Sniadanie zjadlysmy na powietrzu. Kupiony wczoraj w lokalnej mleczarni skyr (bialy twarog o nieco kwasnym posmaku), smakowal doskonale z jagodowym dzemem. Jagody i borowki to w zasadzie jedyne owoce dojrzewajace na Islandii, dlatego co chwile slyszymy pytanie Islandczykow, czy juz ich probowalysmy. Jagody sa dwukrotnie wieksze niz w Polsce, bardzo dobre. Inne owoce sa importowane lub dojrzewaja sztucznie, w szklarniach geotermalnych.
Zebralysmy caly dobytek i poszlysmy na droge. Ruch prawie nie istnial. Wczoraj skonczyly sie wakacje, dzieci poszly do szkol, turysci wrocili do domow. Korzystajac z chwili przerwy zmontowalam na szybko wedke z kija trekkingowego. Przelotki zrobilam z aluminium z wkladow do swieczek. Swietnie bylo posiedziec chwile nad strumieniem, mimo ze w tak krysztalowej wodzie dobrze widzialam, ze nie ma ryb. Po pieciu minutach Dorota zawolala mnie, gdyz zlapala samochod jadacy na zachod. Kierowca, starszy Islandczyk z gruba broda, byl rozbawiony moja wedka. Poza tym byl bardzo radosnym czlowiekiem. Na kazdym przystanku popalal fajke, a gdy zrobilam mu zdjecie podszedl i mnie usciskal.
Dojechalismy z nimi do miejscowosci Hnjotur, gdzie byl darmowy internet, ale kosztem wazniejszych dla nas rzeczy - koni mechanicznych. Bylysmy oddalone zaledwie o 20km od ustalonego na ten dzien celu. Przez godzine nie minal nas zaden samochod. Szczesliwie pierwszy woz, ktory przejezdzal, zatrzymal sie tuz przy nas.
Dotarlismy z para Niemcow do Latrabjarg, najdalej wysunietego na zachod kranca Europy. Klify siegaja tu 440m i sa siedliskiem wielu morskich ptakow, szczegolnie maskonurow. Tak... Musze wierzyc na slowo, bo mimo kilkukilometrowego spaceru nie trafilam na zadnego. Byc moze odplywaja do cieplejszych miejsc, gdyz na Islandii zaczyna sie juz jesien.
Jak wracalysmy nie bylo juz zadnego samochodu na parkingu. Dorota powiedziala, ze jestesmy jedynymi ludzmi na krancu Europy. Fajne uczucie.