Dzisiaj sa moje urodziny. Smieszy mnie sposob, w jaki je spedzam. Jade pociagiem na wschod Indii, w przedziale typu "sleeper", z plecakiem przypietym do lozka za pomoca lancucha i klodki. Dookola co najmniej cztery pary sledzacych mnie oczu.
W kazdej podrozy spotykam kogos, do kogo czuje bezgraniczna wdziecznosc. W Indiach taka osoba jest Chumki, mloda hinduska dziewczyna spotkana w pociagu. Jechala na slub swojej najlepszej kolezanki. Wykrzystalam to, aby podpytac o tutejsze kontakty damsko - meskie. Powiedziala, ze mezczyzni w Indiach sa bezuzyteczni. Waha sie, czy wyjsc za swojego chlopaka za maz, bo bezustannie jej czegos zabrania. Chumki byla swietie zorientowana w geografii, wiedziala mniej wiecej gdzie lezy Polska i jaka mamy pore roku. To dosc zaskakujace, bo wiekszosc Hindusow zna tylko trzy panstwa europejskie: Niemcy, Francje i Europe :)
Chumki potwierdzila to, czego sie obawialam. W miescie Darjeeling nadal jest niespokojnie, prawie codziennie sa strajki. Miasto chce sie byc osobnym stanem, jak Sikkim. Zdecydowalysmy sie je ominac i jechac prosto na polnoc. Mam nadzieje, ze zdobycie pozwolenia na trekking bedzie tam mozliwe.
Chumki, mimo spedzonych 46 godzin w pociagu, znalazla nam tania riksze, odwiozla nas do hotelu i pokazala, skad rano mozemy zlapac jeepa. Gdy zaproponowalam, ze przynajmniej zaplace za jej powrot do domu, odmowila mowiac "Now we are friends, yes?". Naprawde bardzo nam pomogla.
Moze hotelowy pokoj to nie jest najlepsze miejsce, aby spedzic urodziny, ale mozna w nim dostac najlepszy urodzinowy prezent - telefon z Polski :)