Pukanie do drzwi. Otwieram zaspana, nieuczesana. Przede mna stoi dwoch funkcjonariuszy wydzialu do spraw imigrantow. Paszporty, seria pytan - witamy w Tanzanii.
Wypozyczylismy dzis rowery. Jak na sto lat, byly w niezlym stanie (tak szacuje po wygladzie). Jezdzenie na rowerze w Tanzanii jest o tyle fajne, ze panuje tu ruch lewostronny. Tak wiec kazde skrzyzowanie budzilo w nas konsternacje. Zjechanie komus z drogi tak naprawde utrudnialo mu jazde, bo odruchowo uciekalismy na prawo. Wszystkie te niuanse, jak na przyklad prawidlowe rozejrzenie sie na drodze (prawo-lewo-prawo) lub korzystanie z ronda, jest bardzo trudne dla przyzwyczajonego w inny sposob czlowieka.
Przy pierwszej mozliwej okazji zjechalismy z glownej drogi w mala szrutowa. Bylo tu sporo wiejskich chatek. Mieszkancy chetnie sie z nami witali, a dzieci piskliwie wolaly "Mzungu!" (bialy czlowiek, Europejczyk). Przy budce z ananasami sprzedawca obral jeden z nich i nas poczestowal. Zalowalismy, ze nie mozemy zostac na wyspie dluzej.
Prom odplywal o 14:00. Przemek nawiazal rozmowe z mlodym Tanzanczykiem i przegadal z nim kilka godzin. Wieczorem, po zalatwieniu formalnosci zwiazanych z safari, mielismy spotkac sie gdzies na miescie.
Z portu odebrali nas pracownicy Masumin Tours. Spotkalismy sie z ich szefem, aby uzgodnic program wyjazdu i cene. Ostatecznie udalo sie dolaczyc do nas dwie osoby, przez co koszty sie troche rozloza. Za dwudniowe safari i podwozke do Mto Wa Mbu kazdy z nas placi 525$.
Wieczorem spotykamy sie z chlopakiem z promu, Issa, ktory przyprowadza rowniez swojego brata Rahida. Nie wiem, czy to z naszego powodu, czy nie, ale Rahid wystrojony jest w garnitur i pantofle. Chlopaki zabieraja nas do kilku restauraci, w ktorych probujemy narodowej potrawy -ugali. Jest to bryla z kwiatow kukurydzy, ktora lamie sie palcami, formuje kule i macza w sosie. Do tego zamowilismy rybe o nazwie sato - najlepsza i najdrozsza w Tanzanii. Bardzo nam smakowala, wiec zamowilismy jeszcze kawalek. Z przerazeniem stwierdzilam, ze na dokladke dostalismy rybia glowe. Okazuje sie, ze pozostale czesci ryby sa filetowane i wysylane za granice, podczas gdy glowy sa duzo tansze i dojadane przez tutejszych. Probowalismy jednak sprostac sytuacji, z czym Przemek poradzil sobie znakomicie zjadajac rybi mozg, a ja nieco gorzej, jedzac w konwulsjach czesc rybiego oka.
Issa i Rahid opowiadali nam o zwyczajach panujacych w Tanzanii. Muzulmanska czesc spoleczenstwa moze miec cztery zony, o ile jest w stanie je utrzymac. Katolicka czesc tradycyjnie tylko jedna. Jesli chodzi o nauke, to w dalszym ciagu jest malo studentow, ale przy wyborze studiow kieruja sie przyszla praca. Panstwo doplaca do nauki w postaci kredytu, ktory po paru latach sciaga z pensji wyksztalconego czlowieka.
Spedzilismy bardzo mily wieczor w towarzystwie chlopakow, choc trzeba przyznac, ze nie kwapili sie do uregulowania ktoregokolwiek z rachunkow. Zabawne, bo kilka dni pozniej kolezanka opowiadala nam podobna historie o spotkaniu, na ktore zostali przyprowadzeni inni czlonkowie rodziny. Tak to juz jest :)