Geoblog.pl    majka    Podróże    Chile, Argentyna, Boliwia. Ziemia prawie ognista.    Karma
Zwiń mapę
2013
19
mar

Karma

 
Chile
Chile, Natales
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 18052 km
 
Na lotnisku nie udalo nam sie spokojnie pospac. Bylo wygodnie, ale bardzo glosno. Komunikaty nadawane przez glosnik mialy za zadanie obudzic spiacego - co tez czynily. Dopadal nas juz glod, a Przemka dodatkowo bol glowy (w sklepie bezclowym kupilismy pisco, aby noc nie dluzyla nam sie za bardzo ;))

Po wyladawaniu w Punta Arenas zastalismy inna sytuacje, niz sie spodziewalismy. Nie bylo bezposrednich busow do Puerto Natales. Wszyscy zgodnie twierdzili, ze musimy jechac do miasta na dworzec autobusowy (3000 pesos za osobe = 21zl), bo nawet, jesli autobus tu przyjedzie, to bez rezerwacji nie wsiadziemy. Dalismy sie przekonac, choc pozniej zalowalismy. Autobus z nami na pokladzie zajechal na lotnisko i zabieral pasazerow (bilet kosztowal 4500 pesos).

Po dojezdzie na miejsce goraczkowo szukalismy dojazdu do bramy Torres del Paine na wieczor - bezskutecznie. W jednym z biur kupilismy najtansze polaczenie (7000 pesos) na rano. Wszystkie autobusy ruszaja o tej samej godzinie. W innym z biur zarezerwowalismy sobie bezposredni przejazd z bramy Parku Narodowego Lagos Amargas do miejscowosci El Calafate w Argentynie. Troche nas to uspokoilo, bo wchodzimy w najtrudniejszy pod wzgledem logistycznym etap naszej podrozy, a wszelkie pomylki tu w Patagonii bola potrojnie.

Zadowoleni z zalatwienia tylu waznych spraw, poszlismy poszukac kempingu. Nie mielismy z tym trudnosci, bo miasto nie jest duze. Wlascicielka nie byla zachwycona, ze nas widzi. Taka widocznie ma osobowosc, bo nie wierze, ze nie chciala zarobic. Cena za namiot i pokoj nie zdawala sie wiele roznic, wiec postanowilismy dac sobie troche luksusu. Podczas placenia okazalo sie jednak, ze nie opanowalismy do konca hiszpanskich liczebnikow i zaszalelismy bardziej, niz nam sie wydawalo (7000 pesos = 49 zl / os).

W markecie zrobilismy zakupy na trekking. Kupilismy sobie rowniez produkty na romantyczna kolacje - makaron, sos z torebki i biale wino z kartonu :) Dlugo czekalismy, az kuchnia sie zwolni. Grupa Francuzow przygotowywala wlasnie ostatnia wieczerze (tak przynajmniej wygladal ich zastawiony daniami stol), przy ktorej nasz pozny obiad kwalifikowal sie pod karme ;)

Podczas kolacji uslyszalam znajome slowa "piwo! duze!" - to Slowacy wrocili wlasnie z Antarktydy i widocznie targani wielkim pragnieniem krzyczeli juz od progu. Gdy uslyszeli, ze mowimy po polsku, bardzo sie ucieszyli. Mowilismy w swoich jezykach, ale doskonale sie rozumielismy. Wycieczki na Atarktyde sa organizowane z argentynskiego miasta Ushuaia. Chodzilo nam to po glowie, ale w tak krotkim czasie nie mozna przeciez zobaczyc wszystkiego. Jutro ruszamy w gory!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Mario
Mario - 2013-03-28 20:30
A czy mozecie dopytac jakie sa ceny wypraw na Antarktyde w jakiejs ekonomicznej wersjii... ?
 
majka
majka - 2013-03-31 01:54
Juz nie mamy kogo :( Ludzie mowili, ze b. drogo, ale oplaca sie. Znajomi byli na rejsie 11-dniowym, widzieli wieloryby, ale zmarzli (troche za dlugo). W kazdym razie, to jest cos, co robi sie raz w zyciu!
 
 
majka
Maja Czarnecka
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 142 wpisy142 157 komentarzy157 1148 zdjęć1148 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
13.09.2014 - 04.10.2014
 
 
09.02.2012 - 04.03.2012